
OUT OF THE ..BOX czy BUILDING?
2025-03-29Jeszcze kilka lat temu podpisanie kontraktu na szkoleniu było standardem. „Bądźmy punktualni”, „Szanujmy swoje opinie”, „Wyciszmy telefony” – takie i podobne zasady miały stworzyć komfortowe warunki pracy. Dziś jednak coraz więcej trenerów i uczestników uważa, że to przestarzała formalność, która niewiele wnosi. Czy rzeczywiście kontrakty na szkoleniach straciły rację bytu?
Dawne argumenty za kontraktami
Tradycyjnie kontrakty miały trzy główne cele:
- Tworzenie ram współpracy – jasne zasady miały zapobiegać konfliktom i budować atmosferę szacunku.
- Zwiększanie zaangażowania – podpisanie kontraktu miało wzmacniać poczucie odpowiedzialności uczestników.
- Unikanie zakłóceń – np. poprzez ustalenie zasad korzystania z telefonów.
Brzmiało rozsądnie, ale… to już nie działa.
Dlaczego kontrakty na szkoleniach są dziś bezużyteczne?
- Uczestnicy nie traktują ich poważnie
Kontrakty często sprowadzają się do listy oczywistości („Bądźmy mili”, „Nie przeszkadzajmy sobie nawzajem”), które i tak są standardem w każdym dorosłym środowisku. - Sztuczna formalność, brak autentyczności
Często wygląda to tak: trener zadaje pytanie, uczestnicy milczą, po czym trener sam dopisuje zasady na flipcharcie. Efekt? Brak zaangażowania i traktowanie kontraktu jak biurokratycznego rytuału. - Nieprzewidywalność grupy
Szkolenia to żywe interakcje, a nie sztywne scenariusze. Każda grupa jest inna – zamiast opierać się na spisanych zasadach, lepiej elastycznie dostosowywać sposób prowadzenia warsztatu do dynamiki uczestników. - Kontrakty nie rozwiązują realnych problemów
To, że ktoś podpisze się pod zasadą „Słuchamy się nawzajem”, nie sprawi magicznie, że zacznie to robić. Gdy pojawia się trudna sytuacja na sali, skuteczniejsza jest szybka interwencja trenera niż odwoływanie się do kontraktu.
Kiedy kontrakty kończą się absurdem? Przykłady z sali szkoleniowej
✅ Zakaz mówienia „To nie dla mnie” – bo negatywne nastawienie psuje atmosferę. Efekt? Uczestnicy zamiast otwartej dyskusji zaczynają autocenzurę.
✅ Obowiązkowy uśmiech – na jednym ze szkoleń zapisano w kontrakcie, że każdy powinien być „pozytywnie nastawiony”. Skończyło się sztucznymi uśmiechami i szeptanym narzekaniem na przerwie.
✅ Nieprzekraczalne limity przerw – „Nie robimy dodatkowych przerw poza wyznaczonymi godzinami”. Nierealne, zwłaszcza na całodniowych szkoleniach – ludzie i tak wychodzili, kiedy chcieli.
Co zamiast kontraktów? Nowoczesne podejście
Budowanie relacji od pierwszej minuty – zamiast spisywać zasady, lepiej stworzyć atmosferę otwartości i zaufania.
Elastyczne reagowanie na grupę – dobry trener potrafi wyczuć potrzeby uczestników i dostosować styl pracy na bieżąco.
Modelowanie zachowań przez trenera – uczestnicy naśladują prowadzącego. Jeśli trener jest zaangażowany, autentyczny i szanuje innych – grupa zachowuje się podobnie.
Kontrakty na szkoleniach to relikt przeszłości. Dziś liczy się autentyczność, elastyczność i prawdziwa interakcja. Zamiast spisywać listę zasad, lepiej skupić się na budowaniu realnej więzi z uczestnikami. A jeśli ktoś potrzebuje kontraktu, żeby zachowywać się odpowiednio… to może szkolenie nie jest najlepszym miejscem dla niego?